Dzień Wolności Podatkowej

Dzień Wolności PodatkowejPomysł „Dnia Wolności Podatkowej” zrodził się w USA i został przeszczepiony na polski grunt w 1994 roku przez Centrum im. Adama Smitha. Ideą stworzenia Dnia Wolności Podatkowej, było policzenia jak długo przeciętny obywatel w ciągu roku pracuje na podatki. Inaczej mówiąc, Dzień Wolności Podatkowej jest symbolicznym momentem, w którym przestajemy pracować na rząd, a zaczynam zarabiać dla siebie. Do obliczenia Dnia Wolności Podatkowej służy stosunek wydatków publicznych do Produktu Krajowego Brutto (PKB).

W 2012 roku Dzień Wolności Finansowej wypadł 21 czerwca, oznacza to, że blisko połowa naszych zarobków zasila budżet państwa poprzez podatki bezpośrednie (np. podatek dochodowy, podatek od spadku, podatek leśny) oraz podatki pośrednie (głównie akcyza i VAT).

Dopiero dzięki Dniowi Wolności Podatkowej wielu ludzi zdaje sobie sprawę jak wysoko opodatkowana jest praca obywateli. W większości publikacji pod uwagę brane są tylko podatki bezpośrednio obciążające pensję (podatek dochodowy, składka ZUS, zdrowotna) i na tej podstawie oblicza się, jaką część pensji zachowuje dla siebie osoba pracująca. Pomija się podatek VAT, akcyzę, które często są nie widoczne dla zwykłego obywatela, a przecież one także stanowią koszt.
Przyjmując metodologię Dnia Wolności Podatkowej, okazuje się, że opodatkowanie pracy wynosi blisko 50%! Jest to ogromna kwota, oznacza to, że połowę swoich zarobków oddajemy państwu, które w lepszy lub gorszy redystrybuuje te środki. Spora część podatków zostaje pożarta przez aparat państwowy, czyli efektywnie redystrybuowane jest mniej środków niż wpłacono w podatkach.

Podanie samej daty Dnia Wolności Finansowej w 2012 roku niewiele mówi, dlatego pokusiłem się o porównanie Dnia Wolności Podatkowej w poszczególnych krajach oraz zbadanie trendu od początku publikowania wskaźnika dla Polski.

Najwyższe opodatkowanie występuje w Szwecji – 57%, kolejno w Norwegii (56,7%), Francji (53,6%), Niemczech (51,7%), Polsce (51,8%). Na drugim biegunie znajdują się takie państwa jak: Indie (20%), Stany Zjednoczone (29,2%), Australia (30,7%), Estonia (31,1%).

Niestety Polska znajduje się w ścisłej czołówce państw o najwyższym opodatkowaniu obywateli. Prym wiodą państwa skandynawskie, słynące z wysokiego standardu życia oraz wysoko rozwiniętego modelu socjalnego. Norwegia swe bogactwo czerpie z surowców naturalnych, natomiast Szwecja dalej zbiera owoce z dobrze rozwiniętej gospodarki z czasów gospodarki kapitalistycznej. Do państw o najniższym opodatkowaniu obywateli należy USA oraz Australia. Są to państwa o bardzo wysokim poziomie jakości życia.

Przyjrzyjmy się teraz, kiedy wypadał Dzień Wolności Podatkowej w Polsce:

1994 – 1 lipiec
1995 – 6 lipiec
1996 – 4 lipiec
1997 – 28 czerwiec
1998 – 22 czerwiec
1999 – 16 czerwiec
2000 – 16 czerwiec
2001 – 18 czerwiec
2002 – 24 czerwiec
2003 – 28 czerwiec
2004 – 24 czerwiec
2005 – 23 czerwiec
2006 – 24 czerwiec
2007 – 16 czerwiec
2008 – 14 czerwiec
2009 – 14 czerwiec
2010 – 23 czerwiec
2011 – 7 lipiec
2012 – 21 czerwiec

Liczby te jednoznacznie mówią, że od początku publikowania daty Dnia Wolności Finansowej w Polsce przez Centrum im. Adama Smitha, opodatkowanie obywateli przez cały czas jest równie wysokie i wynosi w granicach 50%.

Warto również wspomnieć, że wysokość opodatkowania przeciętnego obywatela w Stanach Zjednoczonych w 1900 roku wynosiła… 5,9%! W 1930 roku 11,7%, 1950 roku już 24,6%! Na przełomie wieków opodatkowanie obywateli wynosiło 33,6%, i była to najwyższa wartość w historii USA. Obecnie opodatkowanie wynosi 29,2%.

Jeśli przeprowadzilibyśmy ankietę wśród przypadkowych przechodniów na ulicy i zadalibyśmy im proste pytanie: „jaki system gospodarczy panuje w Polsce?” podejrzewam, że większość odpowiedziałaby „kapitalizm”, „wolny rynek”. Jednak czy można mówić o kapitalizmie i wolnym rynku w sytuacji, kiedy „dla naszego dobra” aparat rządowy odbiera przeciętnemu obywatelowi połowę jego ciężko zarobionych pieniędzy? Czy państwo lepiej wie, czego oczekuje i czego od życia potrzebuje przeciętny Kowalski? Przy urnach większość obywateli uznaje, że tak, że warto zrezygnować z wolności w imię bezpieczeństwa. Bezpieczeństwa, które zapewnić nam ma upadający system edukacyjny, skorumpowane władze, fatalnie działająca służba zdrowia, czy piramida finansowa w postaci ZUS, która z powodów demograficznych grozi zawaleniem w niedalekiej przyszłości.